Kravmaga, survival i mundial czyli wypoczynek w Wilimach

Nim jeszcze zabrzmiał ostatni dzwonek w minionym roku szkolnym, grupa ministrantów z parafii św. Marii Magdaleny, tradycyjnie wspomagana przez kolegów z parafii św. Ojca Pio, wybrała się na kilkudniowy wyjazd wypoczynkowy. W tym roku celem były Wilimy, miejscowość położona na Warmii, krainie wielu jezior. W pobliżu jednego z nich o nazwie Dadaj ministranci wraz z ks. Piotrem Kędziorem i ks. Dariuszem Gadomskim spędzili kilka ciekawych, wypełnionych atrakcjami, przedwakacyjnych dni.

W piątkowy poranek, 20 czerwca, pożegnali się z najbliższymi i po błogosławieństwie otrzymanym z rąk księdza proboszcza Janusza Lasoka wyruszyli w siedmiogodzinną podróż na północ Polski. Jeden z ważniejszych przystanków zaplanowano w miejscu historycznej bitwy, którą 15 lipca 1410 roku wojska polsko-litewskie zwycięsko stoczyły z armią zakonu krzyżackiego. Zwiedzanie pól i muzeum pod Grunwaldem bardzo zaciekawiło chłopców, zwłaszcza tych interesujących się historią. Niektórzy nawet zakupili pamiątki w postaci rycerskiego oręża.

Po tej plenerowej lekcji historii grupa udała się do Olsztyna. Tam w miejscowym planetarium podziwiali piękne niebo oraz oglądali film przyrodniczy wyświetlany w technologii trójwymiarowej. Później odwiedzili jeszcze kopułę, gdzie Mikołaj Kopernik zbudował swoje pierwsze obserwatorium a następnie udali się do konkatedry pod wezwaniem św. Jakuba Apostoła. Po obejrzeniu olsztyńskiego rynku czekał ich ostatni już etap podróży do Wilimów. Tam, po zjedzeniu długo wyczekiwanej kolacji i rozlokowaniu w pokojach, zmęczeni długą podróżą szybko zasnęli.

Pierwszy pełny dzień na warmińskiej ziemi rozpoczął się jak na ministrantów przystało czyli od spotkania z Panem Jezusem w Eucharystii. Po posiłku duchowym, a następnie cielesnym czyli śniadaniu, chłopcy zostali podzielni na cztery grupy. W takim składzie udali się na zajęcia, które dla nich przygotowali organizatorzy. Poznawali m.in. podstawowe wiadomości dotyczące żaglówek oraz przeszli kurs pływania kajakiem. Ciekawe dla nich były zajęcia z surwiwalu czyli szkoła przetrwania w wszystkich warunkach. Dowiedzieli się np. jak rozpalić ognisko na kilka sposobów i jak zebrać w lesie odpowiednie to tego materiały (żywica, chrust, patyki i kora brzozy). Po kolacji ministranci zasiedli przed telewizorem aby oglądać mundialowe zmagania piłkarzy przy okazji bawiąc się w typowanie właściwego wyniku (co już stało się pewnego rodzaju tradycją). Potem jeszcze tylko kąpiel i po dniu pełnym wrażeń i atrakcji zasłużony odpoczynek.

Trzeci dzień wyjazdu zaczął się podobnie jak drugi czyli: pobudka, Msza i śniadanie. Ale potem czekały już nowe wyzwania. Sporą atrakcją była jazda na pontonie ciągniętym przez skuter wodny po tafli jeziora Dadaj. Druga część szkoły przetrwania to nauka budowy szałasu i legowiska oraz zasady dbania o swoje bezpieczeństwo podczas przebywania w lesie, zwłaszcza nocą. Tego dnia odbyły się także lekcje strzelania z łuku ale największą furorę robiły zajęcia kravmagi. To jedna ze sztuk walki koncentrująca się głównie na samoobronie. Nie trzeba dodawać, że dla pełnych energii młodych chłopaków, możliwość sprawdzenia się w walce wręcz jest sporą atrakcją. Na koniec pozostał jeszcze test komandosa czyli tor przeszkód z których większość była w błocie. Gratulacje należą się każdemu kto sprostał temu wyzwaniu. Wieczór chłopcy spędzili we własnym gronie według swojego upodobania: jedni oglądali mecz, drudzy woleli sami za piłką pobiegać, a jeszcze inni wybrali bilard, tenisa stołowego lub ziemnego albo grę w karty.

Podczas Eucharystii rozpoczynającej czwarty dzień pobytu w Wilimach, chłopcy wysłuchali konferencji wygłoszonej przez ks. Darka Gadomskiego na temat standardów jakie obowiązują we wspólnocie ministrantów. Po śniadaniu mała zmiana, bo zarządzono porządki w pokojach. Mimo ledwie trzech dni pobytu niektórzy musieli sporo się napracować aby doprowadzić swoje lokum do stanu zadowalającego opiekunów. Po sprzątaniu grupa wyruszyła na wyprawę. Podczas niej ministranci mogli obserwować piękno warmińskiej przyrody. Ale nie to było celem tej pieszej wędrówki. Chłopcy szli do Ramsowa, miejscowości oddalonej od ich pensjonatu o 4 km, gdyż tam to właśnie znajdował się sklep, w którym zaopatrzyli się w „towary najpilniejszej potrzeby” czyli głównie słodycze. Niektórzy mieli problem, żeby w drodze powrotnej donieść do Wilimów ciężkie zakupy. Ich wysiłek został wynagrodzony w postaci pysznego obiadu.

Popołudnie zostało zaplanowane na sportowo. Podczas gdy połowa uczestników grała w piłkę nożną druga część grupy brała udział w torze przeszkód. Aby go pokonać trzeba było wykazać się sporą zwinnością i sprytem. Wymęczeni tymi zmaganiami chłopcy regenerowali swoje siły biorąc prysznic oraz jedząc pyszną kolację. Wieczorem odbyło się jeszcze pożegnalne ognisko. Niektórzy po zjedzeniu kiełbaski poszli do pokoju oglądać mecz a część została świetnie się bawiąc przy świetle płonącego ognia.

Pobudka kolejnego dnia była ze świadomością, że to już był ostatni nocleg w tym miejscu. Po tradycyjnych już porannych: Mszy i śniadaniu, była chwila czasu na popakowanie swoich rzeczy. Nie wszyscy jednak zdążyli to zrobić gdyż przyszedł czas na jeszcze jedną atrakcję. Podzieleni na dwie grupy chłopcy wyruszyli do lasu bawiąc się w podchody. Gdy wrócili czekał na nich obiad, po którym dostali czas na sjestę. Gdy już wszystko „ułożyło się w brzuszku” trzeba było skorzystać z nabytej energii i przenieść walizki i torby do autokaru. Po kontroli czystości opuszczanych pokoi wszyscy udali się jeszcze do stołówki gdzie ks. Piotr i ks. Dariusz dokonali podsumowania wyjazdu oraz rozdali dyplomy i nagrody. Długa podróż do domu tradycyjnie została „przypieczętowana” wizytą w jednej z fastfoodowych restauracji. Nasyceni na ciele ale przede wszystkim na duchu poprzez wszystkie spotkane w Wilimach atrakcje chłopcy wrócili do Tychów. Nazajutrz na chwilę jeszcze zajrzeli do swoich szkół aby odebrać świadectwa szkolnych dokonań i rozpoczęli długo wyczekiwane wakacje.