Ministranci na wakacjach - Grzybowo 2010

Ledwo zaczęły się wakacje, był dokładnie 27 czerwca, a ministranci z parafii św. Marii Magdaleny w Tychach już wyruszali na swój zasłużony wypoczynek. Po załadowaniu bagaży do autokaru wyruszyliśmy w podróż do Grzybowa. U celu, czyli pod pensjonatem „Anastazja” byliśmy około godziny 10:00.

 

Po zakwaterowaniu się wyszyliśmy na plażę powitać nasze polskie morze. Było to miejsce bardzo często przez nas nawiedzane i dlatego odkryliśmy wiele rzeczy które można w nim robić m.in. grać w rugby plażowe i wodne, a także w znanego i lubianego przez wszystkich „kartofla” i w plażową piłkę nożną, można się opalać, a przy okazji czytać książkę czy słuchać muzyki, można też udać się na spacer plażą ( do wyboru kierunek w prawo lub w lewo!) i oczywiście wolno także pływać w morzu. Możliwości było naprawdę wiele.

Po przywitaniu z morzem wróciliśmy do ośrodka, by chwilę odpocząć, wytypować wyniki najbliższych meczy mistrzostw świata (co stało się potem naszym rytuałem pośniadaniowym), a następnie udać się na stołówkę zjeść obiad. Szyld nad wejściem głosił, że dostaniemy tu „domowe obiady” i już pierwszego dnia przekonaliśmy się, że tak jest. Jedliśmy tutaj codziennie śniadanie, obiad i kolację przygotowywane dla nas zawsze o tej samej porze tj. odpowiednio 9:00, 14:00 i 19:00. Po powrocie z obiadu mieliśmy kilkanaście minut na to, by odpocząć, a później wyruszyliśmy na plażę.

Kolejnym punktem dnia pierwszego była szkoła śpiewu (odbywała się zawsze przed mszą) i msza święta odprawiona w naszym pensjonacie, a dokładniej w jednym z pokoi. Mszę odprawialiśmy codziennie zmieniając po kolei każdy pokój uczestników wyjazdu w kościół i tworząc w nim Kościół. Potem udaliśmy się na kolację, która okazała się równie wspaniałą jak obiad. Po zjedzonej kolacji wróciliśmy do pensjonatu, gdzie mogliśmy zobaczyć mecz Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej pomiędzy Brazylią i Chile, dlatego też każdy spieszył się by wcześniej wziąć kąpiel. Gdy skończył się mecz kadra udała się do pokoju cowieczornych spotkań, a pozostali uczestnicy poszli spać lub oglądali jeszcze telewizję. Po zakończeniu spotkania kadry w całym budynku zapadła kompletna cisza.

 

Można powiedzieć, że każdy następny dzień był podobny do tego pierwszego: rano wybieraliśmy się na plażę lub boisko, gdzie graliśmy w piłkę nożną, koszykówkę czy siatkówkę (kadra zazwyczaj zadowalała się grą w Biznes po europejsku), po powrocie do ośrodka mieliśmy około dwóch godzin na gry, oglądanie telewizji albo wyjście na miasto. Po południu znów był wybór plaża, boisko lub mecz piłkarski w TV (oczywiście jeśli był).

Po kolacji chłopcy po raz kolejny stawali przed wyborem, tym razem pozostania w ośrodku lub spaceru plażą. Oczywiście tak jak wspominałem każdego dnia odbywała się msz święta, a to się odbywała kiedy zależało od chłopaków.